Ech, ciężki
tydzień. Sporo załatwień, praca, codzienne treningi. Ale czuję przypływ mocy!
Determinacja jest, motywacja także, będzie dobrze! Do wakacji pozostało 9,5
tygodnia. Trzeba konkretnie zacisnąć pasa i popracować nad sobą.
Dziś nowy
tydzień, nowe wyzwania, nowe pomysły. Weekend był bardzo spokojny,
powiedziałabym wręcz relaksacyjny. Pojechaliśmy do mamy, pogoda dopisywała. Nie
sądziłam, że po intensywnym tygodniu dwa niecałe dni zupełnego oderwania tak
błogo mogą wpłynąć na umysł człowieka. I nie tylko… Jeden dzień regeneracji sprawił,
że wczoraj z podwójną mocą kopytka rwały się do treningu.
Fajnie mieć takie
miejsce, gdzie człowiek jest z dala od wszystkiego, co otacza go na co dzień. To
takie skuteczny reset i podładowanie baterii przed kolejnym tygodniem pełnym
wyzwań i załatwień. Ogród usiany był moimi ukochanymi fiołkami, które pachniały
tak, jak lubię najbardziej: świeżo, słodko i domowo. Stokrotek też było pełno,
ale te już nie pachną tak jak moje fiołki. Pewnie jak przyjadę następnym razem,
już ich nie będzie. Na pewno jednak zakwitną drzewa i będzie można już spokojnie
wyciągnąć leżaczek i pod drzewkiem poczytać książkę pijąc pyszną kawkę. Oj, nie
mogę się doczekać!
Wracało się
ciężko… Jak zawsze. Ale dobry film i miękka sofa na naszym poddaszu troszkę
wynagrodziły moją tęsknotę za domkiem.
Póki co, trzeba
powalczyć w biurze. Dziś jestem sama na posterunku, więc spodziewam się
zmasowanego ataku ze strony „wroga”. Oby nie, nie mam nic do poniedziałków, ale
wolałabym, żeby ten dzisiejszy był spokojny… Po takim weekendzie, aż się prosi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz