Przepisy

poniedziałek, 28 marca 2016

Moim zdaniem: "Garść pierników i szczypta miłości"

Święta Wielkanocne dobiegają końca, a ja, tak jak sobie zaplanowałam, spędziłam je leniwie z książką w ręku. I tym właśnie dziś chciałabym się podzielić.

Książka nosi tytuł: "Garść pierników i szczypta miłości"i jest autorstwa Natalii Sońskiej.



Przyznam szczerze, że sięgnęłam po nią zupełnie przypadkiem. Uwagę moją przykuła śliczna okładka z moim ulubionym motywem ciepłych skarpet i kubka gorącej kawy.
Z opisu wynikało, że książka będzie lekka, łatwa i przyjemna, a takiej właśnie teraz poszukiwałam. Zmęczona kryminałami, którymi w ostatnim czasie dużo się karmiłam, postanowiłam przeczytać coś bardzo "babskiego" i wręcz przesłodzonego. Nie rozczarowałam się.

Na początku nie byłam przekonana do jej charakteru. Polskie nazwiska zagmatwane relacje międzyludzkie - po przedawkowaniu skandynawskich dreszczowców, byłam przyzwyczajona do czegoś innego.

W skrócie: jest to historia młodej, otoczonej mężczyznami dziewczyny pracującej w redakcji, która w przypadkowych okolicznościach poznaje miłość swojego życia. Mężczyzna nie od razu przypada jej jednak do gustu...

Z każdym kolejnym rozdziałem, książka nabierała rozpędu. Dialogi nie były zbyt skomplikowane, co przeszkadzało mi na początku, ale to nadawało książce oczekiwanej przeze mnie lekkości. Przestałam się więc czepiać. Historia prosta, momentami bardzo przewidywalna, bez drastycznych zwrotów akcji. Niektóre sytuacje biurowe troszkę przerysowane i wydawać by się mogło, że nie miałyby prawa bytu w naszej polskiej rzeczywistości, ale przecież to książka - te chyba rządzą się innymi prawami.

Jak na romansidło przystało, było w niej wiele miłosnych uniesień, czułych słów i wręcz cukierkowej atmosfery, ale ja akurat do takich scen mam słabość. Wolę je od przepełnionych smutkiem opisów kolejnych tragedii. Przecież tyle tego wokoło. Po co się karmić nieszczęściami jeszcze w książkach?
Postacie ciekawie opisane, choć wszystkie wykreowane raczej na przebojowe i z charakterem. Momentami nasuwało mi się porównanie do Christiana Greya, ale tylko chwilę. Zakończenie bardzo przewidywalne, jak zawsze w książkach o miłości.

Podsumowując, pomimo zimowo-świątecznego klimatu, książka idealnie nadawałaby się na wakacyjny wyjazd, Wielkanoc na kanapie, czy po prostu wieczorny relaks z kubkiem ciepłego kakao.
Przeczytałam ją w trzy dni (364 strony) i mogę polecić wszystkim, którzy faktycznie szukają czegoś łatwego, lekkiego i przyjemnego, bez dreszczyku negatywnych emocji, za to z romantyczną nutką pierników w tle. Słodko i romantycznie.

Moja ocena  3,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz