Przepisy

wtorek, 22 marca 2016

Już niedługo wakacje...

Dziś dzień wolny od treningu. Za to wczoraj dołożyłam sobie za dwoje. Pod koniec padłam na matę i nie mogłam złapać oddechu! Czułam satysfakcję z dobrze wykonanej roboty! I obolałe nogi również!
Dziś trochę czuję wczorajsze wysiłki, ale przecież o to w tym chodzi.
Policzyłam, że do wyjazdu na nasze piękne, greckie wakacje zostało nam tylko 11,5 tygodnia. Oł jeee! Za 11,5 tygodnia będę wygrzewać się w Kefalońskim słońcu popijając najpyszniejsza na świecie grecką kawę! Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli te wakacje spędzić w innym miejscu! Kefalonia bez wątpliwości odcisnęła się w naszych duszach swoim turkusowym pięknem.
Pitek tez od razu przystał na tą propozycję. Będzie znowu wypuszczał się na to swoje czaplowanie (w naszym słowniku: szukanie muszelek, brodząc w wodzie jak czapla) i pewnie znowu przywieziemy ich niezliczoną ilość w tubach po chipsach (zakładając, że chipsów w tym roku nie będzie, to nie mam pojęcia w czym je przywieziemy!).
Aaaaa, nie mogę się już doczekać. Do Lixouri jedziemy po raz drugi (w ubiegłe wakacje byliśmy tam pierwszy raz), i jestem przekonana, że jeszcze kiedyś na pewno tam wrócimy. Swoją drogą muszę poświęcić jakiś jeden post na opisanie uroków tamtego miejsca. A jest o czym pisać. Raj na ziemi, taki nasz, taki mały, taki wyjątkowy.

No, ale… najgorzej będzie z utrzymaniem swojego apetytu na wodzy. Miejscowe jedzenie nie ułatwia zachowania zdrowego rozsądku w kwestiach diety. Kurczę, no przecież muszę się jakoś powstrzymać. W końcu, dwa dni po przylocie do domu mam pierwszą przymiarkę sukienki ślubnej. Ale byłby numer, gdybym się w nią nie zmieściła… Nieeee, odrzucam takie koszmarne myśli! Choć to wielce możliwe… Aj!
No, ale wracając do tematu i do spraw przyziemnych, postanowiłam, że te kilkanaście tygodni wykorzystam na jeszcze bardziej intensywne treningi. Nie ma lekko. Muszę dać z siebie wszystko do samego wyjazdu! A potem jeszcze bardziej! Tak! Zamierzam codziennie rano biegać sobie po plaży (Xi, zachęca do tego, jak żadna inna plaża) i co kilka dni odstawić jakiś konkretniejszy trening. Do tego czasu, będę jeszcze bardziej uważać na to, co jem i postaram się przerzucić na 6-dniowy tryb ćwiczeń. Day off wypadnie mi wtedy tylko w niedzielę. Zobaczymy, czy podołam.
Może w ten sposób, na dwutygodniowym wyjeździe, uda mi się nie odzwyczaić od ćwiczeń i nie przybrać (znacząco!) na wadze. Trzymajcie kciuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz