Przepisy

niedziela, 20 marca 2016

Metamorfoza, czyli brontozaura spotkanie z piłką

Ochłonęłam już po wspaniałym urodzinowym dniu.  Aż żal, że są tylko raz w roku. A może właśnie dlatego są takie wyjątkowe...

Jednym z prezentów, które dostałam była piłka do ćwiczeń. Moje ukochane Lejdiski, wiedziały, co sprawi mi największa radość i nie pomyliły się zupełnie! Podjęłam więc wyzwanie - zaczynam trening z Fit ball!


Płytę z "Metamorfozą" zamówiłam od razu, ale przecież nie mogłabym czekać z treningiem jeszcze kilka dni. Nie wytrzymałabym!
Przegrzebałam internet w poszukiwaniu treningu na YouTube. Jest! szybki rzut okiem na fragmenty....Wygląda dość skomplikowanie. No, ale skoro przeżyłam, bez większego uszczerbku, wcześniejsze płyty, to i ta mnie nie pokona. Kopytka rwały się do akcji!
Trening miałam zacząć o 19.00, ale już o 18.05 leżałam na macie gotowa na codzienne fikanie.

Trening składa się z rozgrzewki (bardzo fajna, jedna z lepszych jakie robiłam!), dziesięciu rund, w każdej po dwa ćwiczenia powtarzane trzykrotnie po 30 sekund. Po każdym ćwiczeniu 10 sekund przerwy na zmianę pozycji. To wcale nie dużo, zważywszy, że piłkę trzeba na początku okiełznać.

Całość trwała około 50 minut i powiem szczerze, że było to wspaniałe 50 minut! Zakochałam się w treningu z fit ball i na pewno będę bardzo często do niego wracać. Piłka bardzo ładnie ze mną współpracowała, co momentami nie było takie pewne. Ćwiczenia przypominały te, które znałam już z poprzednich płyt, ale w towarzystwie nowego rekwizytu nabierały kompletnie innego charakteru, niekoniecznie łatwiejszego. Ale właśnie o to mi chodziło!

Pitek momentami z przerażeniem i podziwem patrzył na moje ewolucje na żółtym balonie, i z zaskoczeniem na mój uśmiechnięty ryjek. "Jak tam?" - pytał wychylając się znad pada i oparcia sofy (to jego comfort zone). "Su-u-u-u-u-u-per" - sapałam, ocierając pot z czoła.

Reasumując - polecam! jest super! ... i zakwasy też są! Juuhuu!

Buziole!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz