Nie wiem, czy
ludzie zdają sobie sprawę z tego jak ważna w życiu jest motywacja. Powiedziałabym,
że odgrywa kluczową rolę w dążeniu do jakiejkolwiek poprawy stanu
obecnego. I to w różnych dziedzinach. Nie tylko w diecie, ćwiczeniach, ale też
w pracy, związku i innych bardziej przyziemnych sferach naszego świata.
Co tak naprawdę nas
motywuje i jak się zmotywować, żeby to dało efekt?
Ekspertem nie jestem i
mądrzyć się tutaj nie zamierzam. Mogę powiedzieć jak to z tym jest u mnie.
Wydaje mi się, że
każdego z nas motywuje coś innego. Każdy ma inny punkt odniesienia i innych
poziom z którego startuje.
Kiedy zaczynałam przygodę z dieta i ćwiczeniami,
wiedziałam, że bez motywacji nie ma co się do tego zabierać. Bez motywacji
odpuszczę.
W tym wyzwaniu bardzo pomogły mi różne artykuły, zdjęcia „przed” i „po”, fotografie dziewczyn,
które już pewną drogę mają za sobą. To daje naprawdę niesamowitego kopa. No, bo
skoro im się udało, to znaczy, że każdemu może się udać! Na szczęście mam w
sobie taki ciekawy gen, który nie pozwala mi zaprzepaścić tego co już udało mi się
osiągnąć. Kiedy miałam za sobą pierwsze dwa miesiące ćwiczeń, myślałam sobie: „Przecież
już tyle wytrzymałam! Nie odpuszczę teraz, bo szkoda mi tego, co już mam!”. I
to właśnie działa na mnie super.
Kiedy spadnie
chociaż kilogram, wtedy zaczyna być dużo łatwiej, bo motywacja sama pcha się do
głowy. Tylko, że kilogramy nie spadają od razu i właśnie w pierwszym etapie
motywacja jest tak bardzo istotna. Zawsze powtarzam sobie, że małymi kroczkami,
ale do przodu. Progres jest najlepszą motywacją!
Kiedy to nie
wystarczy, przydaje się wtedy taka osoba obok, która „kopnie Cię” w tyłek
słowami otuchy. Czasem taki kop jest lepszy niż przysłowiowe głaskanie po
głowie. Kiedy jest słabszy dzień, kiedy jest leń, kiedy pada, kiedy się nie
chce, kiedy nie, bo nie… Wtedy taka osoba powinna zaszczepić w nas odrobinę
mocy. Mnie Pitek zawsze motywował, zawsze wspierał w walce z samą sobą i teraz
wiem, jak dużą rolę odegrało i nadal odgrywa w mojej przygodzie z fitnessem. Ja
tez zawsze staram się go dopingować i wspierać. Nie wiem, jak mi to wychodzi…
Podsumowując,
każdy musi znaleźć sobie swoją własną drogę motywacji. Coś, co sprawi, że
ruszymy tyłek z kanapy, odłożymy paczkę chipsów na półkę sklepową, czy zrobimy
krok w stronę tego, co do tej pory wydawało się dla nas takie nieosiągalne. A
każdy kolejny krok napędzi ten następny, i następny i potem jakoś już będzie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz